Pomysłów było wiele na kształt, na przedmiot i najpeirw miały być świeczniki (ale koty się nie chciały na nich zmieścić), później skrzynka, ale jak kot na pudelku ?? do czego? po co? eeee .... jakoś mi to nie pasowało.
Ponieważ weny nie było, temat został odłożony na półkę, choć w głowie pozostał.
Zabrałam sie za kolejne prace, aż pewnego dnia dostałam od koleżanki cyferki, takie do umieszczenia na tarczy zegarowej i stało się.... przyszło objawienie.
MAM!!! będzie zegar nie z kotem, a w kształcie kota. Projekt pojawił się w mojej głowie niczym zdjęcie i później już poszło.
Z ozdobieniem kłopotu nie było bo wzór był w głowie, wystarczyło tylko wziąć do ręki odpowiednie materiały i po krzyku.
Po kilkunastu warstwach lakieru należało jedynie przymocować cyferki i wskazówki. No i pojawiły się schody i to nie byle jakie, co to, to nie!! To były wielkie, ogrone schody niczym do samych niebios. Bo niby jak ktoś, taki jak ja, kto przy użyciu linijki nie narysuje prostej kreski, ma narysować okrąg i umieścić na nim cyferki tak aby wskazówki wskazywały odpowiedni czas? no jak ? oj próbowałam, rysowałam, wycinałam szablony na kartce i .... nic. Tak się tym przejęłam, że gdy w końcu znalazłam sposób aby było równo, to w tym ferworze walki cyferki odwrotnie umieściłam zamieniając 3 z 9, dobrze, że Ukochany był czujny i zauważył bo inaczej wstyd byłby na całe miasto.
Po ciężkich bojach i nierównej walce uważam,
że odniosłam zwycięstwo. Ciekawe czy podzielasz moje zdanie?