Tym razem było podobnie. Choć wyzwanie rzucił mi mąż przynosząc mi "dziwne coś".
Kształtem przypominało ptaka, ale tylko kształtem. Nie miało ani kszty koloru, a jedyne czym było pokryte to ogromniasta ilość brudu.
Gdy zobaczyłam tego "plastikowego cudaka" pomyśłałam fuuuuj - przecież ja cudotwórcą nie jestem więc raczej marnie to widzę. Mąż jakby wyczuł moje obawy i wtedy niby przypadkiem niby od niechcenia rzucił, że to dla naszego znajomego- starszego Pana, na którego zawsze możemy liczyć. To taki "dusza człowiek", więc od razu pomyślałam, że nie mogę odmówić, trzeba spróbować.
Mąż zagruntował i postawil cudaka w prowizorycznym stojaku z butelki.
- że niby jaki to ptak? - zapytałam nie wierząc, że podjęłam się tego
- eeeee czapla? tak mi powiedzieli - odrzekł mąż
.... boniuuuuu w życiu nie widziałam czapli, skąd niby mam wiedzieć jak to wygląda, toż ja biologię miałam lata świtlne temu.
Tutaj przybył z odsieczą internet ( jednak nie ma to jak wujek google)
oki koniec tego zanudzania
PANIE I PANOWIE OTO ONA ( albo on) PIERWSZA W MEJ KARIERZE CZAPLA!!!
a tutaj kilka technicznych informacji:
całość zagruntowana podkładem z ziarnami kwarcu, do malowania użyłam farb akrylowychi lateksowych, a wierzch delikatnie pociągnęłam płynnymi metalami firmy starwex. w razie pytań piszcie - chętnie odpowiem :)