dzisiaj efekt pewnego równania:
upór + wyobraźnia+ chęci = .....
zlecenie było proste, miał być chustecznik i miały być "one"
Ponieważ mam syna, więc nic nie wiem o "dziewczyńskich" zabawkach. No dobra może nie tak zupełnie nic, ale niewiele.
Plan był, tylko efekt wciąż był inny od oczekiwanego.
Okazało się, że potrzebne są konsultacje z "guru-decu" i jest!!!
Rozwiązaniem okazał się transfer warstwowy, eh natarłam się, to fakt, mąż już się zaczął śmiać, że mam szanse stracić linie papilarne.
Trwało to trochę, ścieranie, naklejanie, naklejanie, ścieranie, ścieranie, naklejanie, naklejanie, ścieranie, ścieranie, naklejanie, naklejanie, ścieranie aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa..... już mi się to po nocach śniło,
ale w końcu się udało - hura!!!!
troszkę podrapałam tło, by nie było takie nowiutkie, czarownice podrasowałam, domalowałam, dokolorowałam ich make-up by były bardziej eleganckie.
Ale chwileczkę! czarownice trzy, a boki cztery i co teraz? a tak! zapomniałam, imię!
Na ostatniej ściance będzie imię i wiem! będzie świecące!
Zostało pokryte fluorescencyjnym pudrem, świeci na prawdę - suuuuper, niestety mój aparat, albo moje umiejętności (?) były za słabe by to pokazać, więc pozostaje Wam uwierzyć mi na słowo :)
Koniec tego gadania! zapraszam do oglądania i komentowania.
ten chustecznik ma już swój dom, jednak jeśli się spodobał, zapraszam istnieje możliwość wykonania podobnego.
No! Ćwiczenie czyni mistrza! :)
OdpowiedzUsuńPięknie zrobione transfery - możesz uczyć następne pokolenia :)
Dzięki - wiadomo czyja szkoła, ale do łatwych to nie należy no i brudu przy tym co nie miara
Usuń