długo leżał w moim warsztacie i ... czekał, sama nie wiem na co.
Najpewniej na NIĄ, tą jedyną i najważniejszą, czyli WENĘ, bo o niej mowa.
Cała przygoda rozpoczęła się od kół zębatych, które "chodziły" za mną od jakiegoś czasu.
Gdy zdobyłam już koła to reszta jakoś sama wyszła.
Stary listownik "Zegarmistrza Światła"
trudny to przeciwnik, bo w zależności od światła barwę przybiera
i kilka detali
całość to oczywiście mix wszystkiego co pod ręką pasty pozłotnicze, akryle, transfer, bejce i sole patynujące.