wtorek, 6 maja 2014

dla małej damy z za wielkiej wody

Gdy wśród moich znajomych pojawia się małe dziecko, zawsze cieszy mnie to niezmiernie.
 Dziecko to najwspanialszy dar jaki możemy otrzymać i największy cud jakiego jesteśmy uczestnikami. 
Ta mała księżniczka mieszka daleko, daleko ode mnie, dlatego tym bardziej radość była duuża gdy okazało się, że będę mogła ją obdarować kawałkiem swojej twórczości. 

Z dziewczynkami kojarz mi się różowy, a dodatkowo z  imieniem  Lena skojarzyły mi się wróżki i kropeczki. Oto, co wyszło z tych skojarzeń. 




kilka technicznych spraw: 
wieko pomalowane na biało, przetarte różem w kilku odcieniach, na to transfer dziewczynki i kwiatków ( metoda na lakier), drewniane literki, różowa tasiemka przyklejona na klej magik z podwójną kokardką, bok - serwetka w groszki ( metoda na żelazko). Całość wielokrotnie lakierowana. 
W razie pytań służę pomocą :)





wtorek, 29 kwietnia 2014

nie samym decu żyje człowiek

To, że lubię wyzwania wiadomo nie od dzisiaj - tak narodziła się moja pasja i czasem mam wrażenie, że tak zdobyłam większość swej wiedzy. Za każdym razem to było wyzwanie, sprawdzenie czy dam radę.
Tym razem było podobnie.  Choć wyzwanie rzucił mi mąż przynosząc mi "dziwne coś".
Kształtem przypominało ptaka, ale tylko kształtem. Nie miało ani kszty koloru, a jedyne czym było pokryte to ogromniasta ilość brudu.
Gdy zobaczyłam tego "plastikowego cudaka" pomyśłałam fuuuuj - przecież ja cudotwórcą nie jestem więc raczej marnie to widzę. Mąż jakby wyczuł moje obawy i wtedy niby przypadkiem niby od niechcenia rzucił, że to dla naszego znajomego- starszego Pana, na którego zawsze możemy liczyć. To taki "dusza człowiek", więc od razu pomyślałam, że nie mogę odmówić, trzeba spróbować.

Mąż zagruntował i postawil cudaka w prowizorycznym stojaku z butelki.
- że niby jaki to ptak? - zapytałam nie wierząc, że podjęłam się tego
- eeeee czapla? tak mi powiedzieli - odrzekł mąż

.... boniuuuuu w życiu nie widziałam czapli, skąd niby mam wiedzieć jak to wygląda, toż ja biologię miałam lata świtlne temu.
Tutaj przybył z odsieczą internet ( jednak nie ma to jak wujek google)

oki koniec tego zanudzania
PANIE I PANOWIE OTO ONA ( albo on) PIERWSZA W MEJ KARIERZE CZAPLA!!!



a tutaj kilka technicznych informacji: 
całość zagruntowana podkładem z ziarnami kwarcu, do malowania użyłam farb akrylowychi lateksowych, a wierzch delikatnie pociągnęłam płynnymi metalami firmy starwex. w razie pytań  piszcie - chętnie  odpowiem :) 

piątek, 4 kwietnia 2014

jak prześladuje mnie wena...

nigdy nie wiem kiedy, nigdy nie wiem jak i nie wiem gdzie - ot jeden strzał i jest! Najpierw delikatnie, nieśmiale w mojej głowie pojawia się myśl i gdy tylko ją złapię to od razu niczym zdjęcie, widzę dokładny obraz. Tak było i tym razem.
A gdy się już pojawił obraz, to myśl jest tak uporczywa i tak natarczywa, że nie ma siły by się uwolnić trzeba wykonać. Tym razem małe pudełeczko w "starym stylu" z magicznymi bokami.


boki  to połączenie mik, metali płynnych, past pozłotniczych  i niebieskiej patyny 


a w środku Ona- mydlana róża o zapachu oliwnym ze złoconymi miką płatkami



male pudełko- taki prezent bez okazji, taki mój sposób na powiedzenie "jesteś dla mnie ważny " 


środa, 12 marca 2014

marzenia się spełniają, czyli kobiecym sposobem do celu

 - Kotku...... bo ty taki dobry jesteś w tej swojej pracy i masz taki wspaniały sprzęt i tak...w ogóle, no wiesz..... tak suuper..
- No i co?
- (  nieśmiale) nie no nic, tylko tak chciałam zapytać czy może skoro masz takie różne maszyny to może byś potrafił i miał czas, oczywiście nie teraz już od razu, co to to nie ( choć byłoby najlepiej już teraz, natychmiast)
- no ale co kobieto?, weź się wysłów!
- eeeeee.... no.... chciałam zapytać czy potrafiłbyś mi to wyszlifować? 
- czy potrafiłbym?! a co to za pytanie? oczywiście, że potrafię! gdzie to jest?
-eeee tutaj ( nieśmiało wyciągnęłam z za pleców)
- że co to niby jest  za śmieć?, z jakiego wysypiska to wyciągnęłaś?, przecież to jest jakiś grat zupełnie podobny do niczego! 
- a czyli się nie da ( ze smutkiem), szkoda :(
- (męsko i z wypiętą piersią) NIE POWIEDZIAŁEM, ŻE SIĘ NIE DA, WSZYSTKO SIĘ DA! 
- a Ty byś potrafił? 
- phiii! pikuś, zostaw jutro zrobię. 

Następnego dnia
podwórko pełno pyłu, nie widać koloru trawy, nawet szlifierz cały w pyle niczym mroźny dziadek.
-OOO co się dzieje?
-no jak co? szlifujemy to twoje coś...
-a tak właściwie to po co ci ten  zdechły, rozpadający się brudny i uflejony stołek?
-No jak to po co, do pracy. 
-do pracy ???? ( konsternacja)
-ano do pracy, będzie na nim stała najważniejsza rzecz na świecie. 
-eeee najważniejsza, znaczy co?
-będzie na nim stała moja torebka :)

Tutaj nastała wielka konsternacja i .... cóż.... nie nadaje się to do opisania - powiem tyle, dobrze, że był już oszlifowany bo po tej informacji nikt by już niczego nie szlifował
a oto jak wyszedł....







miał być stary i niepowtarzalny. wykorzystałam technikę warstwowego transferu, którego nauczyła mnie jedna ukochana czarodziejka. Vikuś z całego serca dziękuję. Zydelek stoi sobie w pracy i ma się dobrze , a torba na nim jeszcze lepiej

wiosna wiosna.....

tulipany, jedyne ograniczenie jakie było przy tej pracy. I wcale lekko nie było. Bo choć tulipanów dużo to żadne nie pasowały, a to za duże, a to za małe, a to jakieś takie..... nieeeeeee.
I jak zawsze choć czasu było mnogo to i tak wszystko powstawało na ostatnią chwilę :)
Drewniane pudełko i dwanaście drewnianych pierścieni.
Tak tak 12 każdy ręcznie szlifowany milion razy ale cóż jak mus to mus - przecież musi być gładko.







i jak wyszło? co sądzicie? 

czwartek, 6 marca 2014

szyk, styl, kobiecość=glamour

Uwielbiam takie zlecenia, gdzie jedynym ograniczeniem jest sam przedmiot i kolorystyka.
Tak było tym razem. Zadanie to prezent, na 30-tkę dla młodej i szalonej kobitki.

I gdy tylko usłyszałam, że chodzi o butelkę ze skrzynką to od razu uparłam się by ją ubrać w... gorset.
No... a jak gorset to koronka, a jak koronka to wiadomo!!! róże.
Muszę się jednak przyznać, że moi mężczyźni też mieli w tym przedsięwzięciu swój udział i to nawet duży małż szlifował skrzynkę aż furczało, a młodszy ozdobił motylka.
                                                                                    dziękuję Kochani :)








wtorek, 4 marca 2014

ona i on czyli bohaterowie naszych dzieci

... ale, że z kim mają być te segregatory????!!!
no spoko spider-man'a to znam w końcu też mam syna, więc gość w niebieskich leginsach i czerwonych gaciach jest mi znany
ale ona?? że jak? że kto ?
kurcze jakoś bohaterowie chłopców zmieniają się rzadziej, a może tylko tak mi się wydaje (???)
no cóż tak czy inaczej wyzwanie to wyzwanie.
bohaterowie dwóch kolejnych segregatorów to on - czyli spider man
i ona czyli Violetta

oba powstały przez połączenie techniki transferowania, podmalowywania, i... i wszystkiego innego co przyszło mi do głowy.
najbardziej dumna jestem z domalowywanych elementów

 oczywiście koleżanka konturówka do stworzenia pajęczych sieci najlepsza :)


 stemple, stempelki i brokaty i świecidełka by się świeciło i błyszczało 

i co Wy na to ? 

poniedziałek, 10 lutego 2014

butelka czyli eksperymentów czas..

od czasu gdy zajęłam się decu wszyscy moi domownicy namiętnie wręcz zajęli się zbieractwem. Znoszą i wynajdują ( nigdy nie wiem skąd, nigdy nie wiem jak) różne, różniaste przedmioty z nadzieją, a czasem z pewnością, że wyczaruję dla nich nowe ubranko i nowe przeznaczenie. Niektóre z tych przedmiotów odkładam "na później" inne od razu trafiają na warsztat.
Na jedne tylko zerknę i już mam pewność, a przy innych siadam, wyciągam wszystkie moje magiczne pudełka z czarodziejskimi cosiami i............ zaczynam i.... oto co wyszło tym razem


jak widać na zdjątku poniżej są jeszcze cosie, które czekają na swą kolejkę :) 


 zrobiłam listki, przez które widać zawartość butelki, tak by zawsze mieć zawartość pod kontrolą :)




środa, 5 lutego 2014

róże, vintage i.....

Inspirowany  pięknymi pracami mojej koleżanki Violi, której dzieła można podziwiać tutaj chustecznik, powstał bym mogła zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem.
Jak to mam w zwyczaju, tak i tym razem, musiałam sprawdzić czy potrafię, połączyć ze sobą kilka znanych i mniej znanych mi technik i sprawdzić jaki będzie efekt.








Spód tej pracy ma swoją, oddzielną historię. Zazwyczaj  spody moich prac są w jednym kolorze, bez wzorów. Tutaj było inaczej. W ten dzień byłam strasznie zła i jakoś nie mogłam sobie poradzić z tym co mnie spotkało. Nie chciałam obciążać moich najbliższych moim "wisielczym humorem", ale chciałam się go pozbyć, lub jak to mówią moje koleżanki "przekuć w atut". Wzięłam więc wcześniej przygotowany motyw i tekst i tarłam, tarłam, tarłam, tarłam i...... i tak aż do wyczerpania pokładów złego humoru. Okazało się, że we wszystkim drzemie cząstka dobra, choć czasem wydobycie jej jest trudne, to końcowy efekt i tak bardzo, bardzo raduje. Wzór dosłownie wtopił się w drewno, powierzchnia była gadka niczym o nałożeniu i zeszlifowaniu kilkunastu warstw lakieru i proszę jak wyszło. :) 
czasem warto się złościć, prawda?